Jak wiemy usta zimą są czasem przesuszone, popękane. Wtedy należy im się porządne nawilżenie oraz odpowiednia pielęgnacja. Każda z Nas borykała się na pewno z tym problemem. Ja właśnie próbuje z nim walczyć. Staram się je mieć zawsze nawilżone. Więc przychodzę dziś z recenzją tych pomocniczych produktów. Oprócz produktów kosmetycznych, które możemy nabyć w drogeriach. Stosuje miód, jak wiemy działa nawilżająco. Smaruję usta delikatnie nim, staram się nie zlizywać. Moje usta stają się delikatnie miękkie.
W tym roku doprowadziłam moje usta, rzekłabym do tragicznego stanu. Były strasznie popękane, suche, piekły mnie, a przede wszystkim delikatnie krwawiły. Było z nimi nie ciekawie, więc postanowiłam zabrać się za nie. Akcja pielęgnacyjna trwałą kilka dni. Więc usta są już w lepszym stanie.
Pierwszym produktem jaki stosowałam był Einstein Lip Therapy Cooling .
Opis produktu:
" Balsam do ust z witaminami A + E. Świetnie nawilża a także chroni usta przed wpływem czynników zewnętrznych: wiatrem, słońcem, zmienną temperaturą. Dodatkowo wygładza je.
Niewielkie wymiary balsamu umożliwiają noszenie go zawsze przy sobie i stosowanie w każdej chwili. "
Zakupiłam go przy zakupach, gdzieś na internecie. Jak do tej pory nie widziałam go stacjonarnie. Cena wg. wizaz.pl wynosi około 10 zł. Ja swój kupiłam za 1,99 zł. (Obecnie taka cena na cocolita.pl). Opakowanie zawiera 3,6 grama produktu, który jest bardzo wydajny. Konsystencja balsamu jest miękka, woskowa co daje łatwiejszą aplikację. Po nałożeniu na usta daje nam efekt chłodzenia, który trwa przez kilka minut. Jak dla mnie on jest przyjemny. Balsam nie przeszkadza mi na ustach, wchłania się przez dłuższy czas. Tak że efekt nawilżenia trwa długo. Nie topi się pod wpływem ciepła. Używając tego produktu możemy zapomnieć o suchych skórkach na ustach. Opakowanie jest bardzo przyjemne dla oczu, gdyż ma efektowny kolor czerwony. A poza tym słoiczek jest bardzo elegancki i wytrzymały. Choć jest trudno dostępny bardzo go lubię ! A jak się skończy choć na razie dna nie widać to kupię ponownie.
Kolejnym jest Carmex waniliowy, do niego podchodziłam sceptycznie. Miałam próbkę wiśniową, która jak dla mnie była okropna. Stwierdziłam czym one się zachwycają, ale kto co lubi. Dla mnie był na nie! Dopiero kiedy wygrałam go u Szarony, ruszył moje serce.
Od producenta:
"Carmex SPF 15 jako produkt zdobył prestiżową nagrodę amerykańskich farmaceutów jako najlepsza pomadka ochronna. W regularnej sprzedaży dostępna w 3 "smakach", teraz wprowadzono 2 LIMITOWANE - ww. WANILIA i limonka.
Balsam sprawia ,że usta które do tej pory wyglądały źle odzyskują wspaniały wygląd. Daje natychmiastowy efekt ujędrnionych ust. Fantastycznie nawilża i odżywia. Daje delikatny satynowy połysk. Balsam Posiada filtr słoneczny SPF 15 (kombinacja Octinoxate i Oxybenzone). Zalecany wszystkim osobom, których usta wystawione są na niekorzystne działanie czynników atmosferycznych (silne promienie słoneczne,wiatr).
Zawiera kwas salicylowy i nie powinna być używana przez osoby uczulone na salicylany."
Na pewno każdemu znana ta tubka i wgl opakowanie. Zawiera 4,25 g produktu za cenę 8,99. Delikatny efekt chłodzenia, który nie jest jakiś przeraźliwy jak w tym wiśniowym. Koi moje usta, sprawia,że są nawilżone. Radzi sobie z suchymi skórkami. Na plus oczywiście przy tym balsamie idzie to, że ma sztyft. I łatwiej go zaaplikować. Gdy odczuje ciepło potrafi się topić, więc to jest minus. Chroni usta przed niską temperaturą i wiatrem. Nie klei się na ustach, nadaje efekt delikatnego połysku. Długo utrzymuje się na ustach. Lubię go za delikatne mrowienie.
Choć, gdybym nie dostała Carmexa waniliowego na pewno bym go nie spróbowała, bo po wpadce z wiśniowym skreśliłam go. Natomiast przy Einstein zachęciła mnie cena, bo 2 złote to nie majątek. Cieszę się, że je wydałam. ;)
Polecam oba produkty, mają cudowny wpływ na nasze spierzchnięte usta. A Wy miałyście styczność z którymś?
Kusi mnie Einstein :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę za dwa złote jest godny polecenia . ;)
UsuńBardzo lubię Carmex:)
OdpowiedzUsuńJa tylko tę wanilię, bo wiśniowa dla mnie okropna. ;)
UsuńInteresujący ten Einstein, bo za Carmexem jakoś nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńJa mam idealny balsam do ust z Lovely, ale jest ciężko dostępny i właśnie zamierzam wypróbować Carmex ;)
OdpowiedzUsuńA ja żele kiedyś nosiłam, teraz wolę sobie częściej pozmieniać zdobienia i nie męczyć pazurków ;)
Hmm, nie znam tego Einsteina, ale mnie skusił :-)
OdpowiedzUsuńPierwszego nie znam a carmex nie wpasowuje się w moje gusta. Ja przeważnie sięgam po jakieś wazelinki.
OdpowiedzUsuńTej wersji Carmexu jeszcze nie mam, za to granatowa i limonkowa są idealne - w ogóle wszystkie Carmexy są świetne. Einstein mam, tylko powinął mi go mężul :D
OdpowiedzUsuńKiedyś stosowałam carmex do czasu kiedy odkryłam tisane. O wiele lepszy :)
OdpowiedzUsuńZawsze przechodzę obojętnie obok Einsteina, chociaż opakowanie przykuwa wzrok :) A Carmex lubię bardzo za jego działanie, trochę mniej za zapachy i posmak, waniliowego jeszcze nie miałam, jak zużyję moje mazidła, na pewno kupię :)
OdpowiedzUsuń* u Szarony ;)
OdpowiedzUsuńU mnie Einstein się nie sprawdził, na początku bardzo się z nim polubiłam, ale ostatecznie wywołał u mnie podrażnienie okolicy ust ... dobrze, że już go nie mam.
Super post! Ja mam akurat mega problem z ustami, nigdy nie było aż tak źle. Mam Carmexa truskawkowego w kulce i super jestem z niego zadowolona, natomiast daje efekt doraźny, usta bez niego bez zmian. Spróbuję zatem ten pierwszy produkt;-)
OdpowiedzUsuń