Peelingi enzymatyczne lubiłam od zawsze. Wolałam takie
bardziej delikatne. Moim ulubieńcem był peeling enzymatyczny od Lirene. Ale
pewnego czasu zastąpił go korund kosmetyczny. I został ze mną do tej pory, gdyż
stał się nr 1 w mojej pielęgnacji. Tak, więc dziś o nim Wam opowiem kilka słów.
Jest on bardzo znany w blogosferze. Tak więc zapraszam.
Od producenta:
„Korund to inaczej kryształki zmikronizowanego tlenku
glinu, w 100%
naturalnego i bezpiecznego dla skóry, który stosowany jest w do zabiegu
mikrodermabrazji. Stosuje się go mechanicznie na skutek czego usuwany jest
martwy naskórek oraz wszelkie zanieczyszczenia. Taki zabieg wygładza i napina
naskórek oraz przygotowuje skórę i ułatwia wnikanie substancji czynnych z
kolejnych zabiegów.
Stosowanie
korundu polecane jest przy skórze dojrzałej, ze zmianami pigmentacyjnymi,
bliznami potradzikowymi, rozstępami i cellulitem. Nie polecane jest przy
zakażeniach wirusowych i bakteryjnych, zakażeniach grzybiczych, trądziku
krostkowym, ropowiczym i różowatym, nadżerkach, nowotworach skóry,
naczyniakach, skłonności do keloidów, zabiegach chirurgicznych w obrębie
twarzy.”
Swój korund kupiłam na allegro za około 5 złotych.
Opakowanie mieści w sobie 100 gram produktu. Naprawdę jest go tak dużo, że
starcza na kilka miesięcy. Ja swój używam od kwietnia i nadal mi go zostało.
Więc naprawdę jest wydajny. Korund ma postać delikatnego „proszku”, który w połączeniu z jakimś olejem
bądź kwasem tworzy mieszankę aktywnego peelingu. Na początku gdy otworzyłam
opakowanie i wzięłam trochę proszku na dłoń , stwierdziłam, że coś jest nie
tak. Jak takie coś ma mi peelingować twarz, skoro to zaraz się rozpuści. No,
ale w końcu go użyłam i już po pierwszym użyciu stał się moim ulubieńcem.
Delikatnie masowałam twarz, omijając okolice oczu. Tuż po zmyciu produktu, moja twarz była
rozjaśniona , gładka. Używam go 2-3 razy
w tygodniu.
Dzięki niemu moja cera jest rozjaśniona, matowa a przede
wszystkim oczyszczona. Moje przebarwienia delikatnie zjaśniały, nie są już
takie widocznie. Moje pory są zmniejszone, a niespodzianki na twarzy nie
pojawiają się tak często. Ja jestem
bardzo zadowolona z efektów, nie spodziewałam się takiego oczyszczenia. Jeżeli
go skończę na pewno zakupię drugie opakowanie ;)
korund chodzi za mną od dłuższego czasu żeby go zakupić, kiedyś miałam z nim do czynienia i byłam bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńJa używam peelingu ze skały wulkanicznej :) Jest świetny :)
OdpowiedzUsuńKorund miałam ochotę wypróbować, ale niestety do mojej wrażliwej, naczynkowej cery nie jest wskazany :( Na szczęście bardzo dobrze sprawdzają się u mnie peelingi enzymatyczne!
OdpowiedzUsuńmoże i u mnie dzięki niemu zaczerwienienia by się zmniejszyły. ale mnie zachęciłaś do niego :)
OdpowiedzUsuńJa wolę mimo wszystko peelingi enzymatyczne :)
OdpowiedzUsuńUżywałam maseczko-peelingu z Fitomedu właśnie z korundem i sprawdzał się u mnie bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie, muszę jej poszukać:)
OdpowiedzUsuńSiostra wyczytała same plusy na temat korundu i mamy Go. Jednak użyłam raptem pare razy :P W sumie nie wiem dlaczego rzadko po niego sięgam :P
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę taki produkt, ale na moją buzię na pewno by się przydał :)
OdpowiedzUsuńOj muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńteż taki chcę!
OdpowiedzUsuń____________________
fashionblogger,styling&makeup
www.justynapolska.blogspot.com
miałam mikrodermabrazję korundową robioną i efekty były oszałamiające, ale nie pomyślałam, że można kupić korund na własną rękę i samemu sobie go wmasowywać! super pomysł :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie używałam jeszcze korundu, będę musiała sobie zakupić ;)
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej o nim nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńmiałam go już zakupić, ale nie wiem czemu sie rozmyśliłam:)
OdpowiedzUsuń