Są czasem takie dni, że nie chce Nam się niczego robić, a już tym
bardziej nigdzie wychodzić. Dlatego wtedy, na szybko używam kremu BB od Lirene.
Jest to oczywiście seria Under 20, mimo tego, że już jestem ponad 20 bardzo
przypadł mi do gustu. Kiedy nie chce nakładać na siebie jakiegoś ciężkiego
podkładu, a zależy mi tylko na wyrównaniu kolorytu to właśnie sięgam po niego.
Jest to jakaś nowa wersja zielona, kiedyś była dostępna szara.
Tamtego nie miałam, ale postanowiłam nabyć ten. Możemy go zakupić za około 14
złotych. Posiadam odcień 01 jasny beżowy,
bardzo jasny kolor. Nie odznacza się na twarzy, rzekłabym, że trochę go możemy
dopasować do skóry. W ciągu dnia nie ciemnieje, więc co jest bardzo na plus.
Krem po nałożeniu zostawia nam „mokrą twarz”, tzn. skóra się świeci i trzeba ją
przypudrować, by uzyskać matowy efekt.
Producent przeznacza ten produkt, dla osób poniżej dwudziestego
roku życia. Sądzę, że jak go ktoś starszy użyje to nic się nie stanie. Krem ma działać antybakteryjnie, zawarte w nim
algi mają za zadanie kontrolować serum, przyśpieszać regeneracje i zapobiegać
powstawaniu nowym. No to teraz może jak jest?
Mam cerę mieszaną, która oczywiście lubi czasem zaświecić. Przypudrowany
krem BB na mojej skórze w stanie nienaruszonym wytrzymuje około 3-4 godzin, później
trzeba zrobić poprawki. Bo skóra zaczyna się błyszczeć i pory stają się
widoczne.
A jak jest z kryciem? Bardzo fajnie wyrównuje koloryt na skórze,
efekt możemy stopniować. Oczywiście, za zakryje jakiś dużych niedoskonałości,
ale z tymi małymi radzi sobie świetnie. Jak już wspominałam, zostawia na twarzy
efekt mokrej skóry, więc trzeba przypudrować. Aplikuję go palcami, choć
częściej zwilżoną gąbeczką z DM.
Jak dla mnie jest odpowiedni, gdy nie potrzebuję jakiegoś
większego krycia, wtedy gdy zależy mi tylko na wyrównaniu kolorytu. Sięgam po
niego chętnie i zachęcam Was również.